“...nie ma ważniejszego tematu. Fatima w naszych czasach zajaśnieje wobec świata (...) Ufam, że Matka Boża znajdzie swoich, aby Jej pomogli.
Ktoś musi czuwać przy ogniu!”

Ks. Mirosław Drozdek 13 maja 2007r.

Maryja wybrała czas

Maryja wybrała czas

Data śmierci i pogrzebu Księdza Mirosława Drozdka też są wymowne: zmarł w miesiącu maryjnym maju; w przeddzień święta Królowej Apostołów, Patronki Pallotyńskiej Rodziny; w 90-lecie objawień Matki Bożej w Fatimie, roku 100-lecia obecności pallotynów na ziemiach polskich, w dwa lata po odejściu sługi Bożego Jana Pawła II, w roku dziesiątej rocznicy wizyty papieża na Podhalu. Pogrzeb Ks. Mirosława Drozdka odbył się w święto Matki Kościoła  i w rocznicę odejścia do Pana sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Ksiądz Mirosław w obliczu zbliżającego się przejścia do Domu Ojca mówił: „Pan Bóg wybrał dla mnie czas najlepszy. Moje odejście zamknie sprawę i będzie to obrona dla wszystkich oskarżonych…”

Mówiąc to, obejmował swoją troskliwą myślą wszystkich, którzy stanęli w obronie jego godności wobec oskarżeń uczynionych przez lokalnego dziennikarza, a powielonych przez ogólnopolskie media. Liczna grupa obrońców księdza została skierowana przez dziennikarza do sądu, a prokuratura zakopiańska, wówczas prowadzona przez prokuratora Krzysztofa Knapika, oskarżenie przyjęła i prowadziła w sposób bezprecedensowy.

Ksiądz Mirosław Drozdek wspominał w prywatnej rozmowie, że zawsze modlił się aby umrzeć „na raka”. Choć bał się bólu i cierpienia, jednak wiedział, że nowotwór zabija powoli. Nie chciał odchodzić pozostawiając niezałatwione sprawy. Dlatego prosił o śmiertelną chorobę, która daje czas.

Dostał od Swojej Orędowniczki to czego pragnął. Wiedząc o chorobie, nie miał wątpliwości, że to koniec ziemskiego pielgrzymowania. Decyzja o operacji wynikała z woli poddania się wszystkiemu, czemu podlega każdy chorujący. Chciał, podobnie jak Ojciec Święty Jan Paweł II, zbliżyć się cierpieniem do chorych całego świata i do umęczonego Zbawiciela. Oddał swoje zdrowie w ręce Pana i lekarzy. Nie życzył sobie żadnego szczególnego traktowania, nie skorzystał z możliwości leczenia za granicą.

Wiedząc o chorobie przygotował się do drogi rzetelnie. Skarby i relikwie Jana Pawła II znalazły najlepsze dla siebie miejsca, zapisane testamentem godnym odbiorcom. Drobiazgi ziemskie, a było ich niewiele, trafiły do rąk najbliższych i przyjaciół… Ksiądz Kustosz nie pozostawił sobie niczego, bo wiedział że Tam otrzyma wszystko.

Do trumny został złożony w płaszczu paulińskim, na co specjalną zgodę wydał Generał Zakonu Paulinów. Ks. Mirosław Drozdek w drodze powrotnej ze szpitala w Warszawie, gdzie potwierdzono chorobę nowotworową, odwiedził Jasną Górę i osobiście prosił ojca Kamila o tę wyjątkową przysługę. O. Kamil Szustak oddał swój osobisty płaszcz. Ksiądz Mirosław nie chciał innego, tylko właśnie ten, którego używał ojciec Kamil.

Taki był i takie było jego życie. Pełne symboliki i naznaczone charyzmatem służby Maryi.

Takie też było jego odejście, symboliczne i naznaczone troską i poświęceniem za innych. Nie dbał o siebie przez całe życie. Czas odmierzał mu zegarek z herbem Jana Pawła II, to był czas płynący dla papieża, to było życie poświęcone dla Maryi. Taka też była śmierć, poświęcenie się za innych.

Ks. Kustosz wielokrotnie przypominał, że wie doskonale co robił przez całe życie i ma czyste sumienie. Nigdy nie naraził nikogo spośród tych, którzy zostali mu powierzeni. Nigdy nie uczynił niczego świadomie na szkodę drugiego. Nie miał trudności z odejściem. Wiedział, że Pan wybiera dla niego właściwy czas i podporządkowywał się temu świadomie. Najbardziej cierpiał z powodu niesprawiedliwości. Najwięcej bolało go, że fałszywie oskarżali go Ci dla których wiele uczynił i którzy znali jego drogę. Najtrudniejszym do zniesienia było, to że aby zniszczyć kapłana, posunięto się do ataku na osoby, które stanęły w obronie prawdy i godności człowieka.

Wiedział, że oskarżenia rzucone fałszywie przeciwko jego osobie, nie obronią się wobec prawdy. Troską napełniał go fakt, że manipulacja nie była niczym innym jak drogą do zniszczenia człowieka. Działaniem w jasno określonym celu wobec zbliżających się wyborów samorządowych i skierowana przeciwko tym, którzy reprezentowali w nich środowiska katolickie i patriotyczne.

Wbrew oczekiwaniom oskarżycieli, Ksiądz Mirosław Drozdek, podobnie jak Ksiądz Jerzy Popiełuszko, który został zamordowany za głoszenie prawdy, pozostaje wciąż żywy w nas i nie odejdzie już nigdy spod Giewontu i zawsze będzie wołał do Polaków od Tatr po brzeg Bałtyku „Sursum Corda”.


template-joomspirit